Wczoraj był trudny dzień.
Było dużo złości.
Niezrozumienia.
Niepogodzenia.
Bezsilności.
Płaczu.
Późno położyłam się spać. Z ciężką od emocji głową. Zasypiając widziałam jasną gwiazdę. To był dla mnie uspokajający widok. Kojący. Przyszedł sen spokojny, zdrowotny. Rano wstałam z lekką? lżejszą głową...
I piję kawę. Dużą z ekspresu, z mlekiem. Nie mogę pić mleka, ale hej! powoli umieram, kto mi zabroni? Na języku zostaje jej smak, na dłoni ciepło kubka. Zauważyłeś, że smak i zapach są ze sobą nierozwiązalnie połączone? Czuję na języku smak kawy a głębiej w gardle jej zapach. Dziwnie tak czuć zapach gardłem... Smak kawy nierozwiązalnie połączony z zapachem kawy...
I zrobię koktajl. Wrzucę do dzbanka szpinak, dużo szpinaku i kiwi i mrożone truskawki i kilka orzechów. I wszystko zmiksuje ze szklanką wody. Może dołożę jeszcze banana? I będzie smak na języku i zapach w gardle. I aksamitność i chłód wpadający aż do żołądka. I otulę je na chwilę kocem...
Ten chłód wpadający do żołądka.
Chłód płynący w żyle.
Chłód studzący emocje.
To jest dobra baza wypadowa na ten dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz