Jutro mijają 3 miesiące odkąd żyję bez piersi. Za 4 dni mija rok odkąd żyję ze świadomością choroby.
Bardzo bym chciała mieć w pamięci tylko daty narodzin dzieci. Szkoda, że tak wyszło...
28 kwietnia skończyłam radioterapię. Skończyłam ją bez obsuw, bardzo się ich bałam, cały czas mam leukopenię. Nie przyszło mi do głowy po prostu, że dostanę znowu sterydy :D Skończyłam więc. Przez cały czas naświetlań, za radą radioterapeutki, wspomagałam się różnymi witaminami i minerałami. Miało to chronić moją skórę, wspomóc ją w regeneracji. Odczyn wyszedł tydzień później, chyba najgorzej miało się miejsce pod samą pachą ale
i tak wydaje mi się, że nie było tragedii. Dzisiaj mogę powiedzieć, że skóra się goi :)
Na co dzień o chorobie nie przypomina mi blizna. Przypomina mi o niej hormonoterapia. Przypominać mi będą uderzenia gorąca, które powoli się rozkręcają. W wieku 33 lat będę drugi raz przechodzić przez menopauzę. Stwierdzam, że Bóg na pewno nie był kobietą. Gdyby był, to by nas tak nie karał ;)
Aha, moja proteza, kawał mięcha który tak mnie obrzydzał na początku, daje się lubić ;) Wiecie, że ma nawet zaznaczony sutek na środku :p :D?
Miłego dnia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz