W piątek wbijałam się do swojego doktorka. Potrzebowałam recepty na leki, zlecenie na wykonanie zastrzyku. Badał mnie, pytał jak się czuję. Ok, tylko czasem mnie kuje w tym sutku co go to nie mam już. Popatrzył na mnie. Zrobimy tomografię. Szyja, klatka piersiowa, jama brzuszna i miednica z kontrastem.
Strach pocałował mnie w kark.
Wisi nade mną kilka decyzji w sprawie pracy, możliwości rozwoju... Boję się je podejmować. Nie wiem co będzie za miesiąc a chcę decydować co będę robić za rok... Tęsknię za swoim życiem sprzed. Było takie beztroskie. Przecież nie kładłam się spać i nie wstawałam z myślą o tej ciężarówce, która może mnie zabić na przejściu dla pieszych... Wtedy zakładałam, że dożyję później starości... no cóż...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz