poniedziałek, 3 kwietnia 2017

początek

Najpierw był szok. Stanęłam za szklaną szybą. Byłam ja i rak. Za szybą było wszystko. Czułam się jak w jakiejś innej rzeczywistości. Jakbym brodziła we mgle. Gęstej, oblepiającej, duszącej mgle. Wyłam bezgłośnie w łazience zagryzając ręcznik. Patrzyłam na swoje ciało z niedowierzaniem. Dało mi dwoje cudnych dzieci, dało mi raka. Taki przeskok? Jak to możliwe w ogóle? 
Dzisiaj nie ma już szyby. Jest strach, który pląta się między moimi kolanami. Czasem podnosi szpony do gardła i zaciska je. Kopniakiem go odganiam. 
Dzisiaj jest prawie rok od wtedy.

Po co to pisanie? Bo ten strach, który odczuwam fizycznie jak ból - mniej boli. Oswajam go, zmniejszam, dzięki temu stoję prosto. Kiedy często wymawiam słowo rak - ono staje się mniej straszne. Dla mnie i dla Was.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz