piątek, 6 sierpnia 2021

06.08.2021

Rak nadgryzł kolejną kosteczkę w moim ciele. Dobrał się do mojego kręgosłupa i o ile poprzedni przerzut w kręgosłupie nie bolał - ten zaczyna się mocno dawać we znaki. I zastanawiam się jakim cudem się nie zorientowałam? Bo przez te kilkadziesiąt dni od pojawienia się bólu do wyników kontrolnej tomografii, nie przyszło mi ani razu do głowy, że dzieje się coś złego... A przecież powinnam już umieć to rozpoznać, powinnam poczuć, że coś jest nie tak, powinnam być wyczulona na sygnały jakie wysyła moje ciało. A tu dupa. Po prawie 2 latach walki z przerzutami - nie potrafię...
 
Byłam dziś więc na pierwszych z trzech naświetlań i tak mocno liczyłam na zauważalną poprawę, na brak bólu... Nie udało się. Jest mi przykro. Boję się, że ten ból już nie zniknie. Boję się tego bólu. Boję się.

wtorek, 27 kwietnia 2021

28.04.2021

Czasami do snu tuli mnie płacz. 

Głaszcze mnie mokrymi dłońmi po twarzy i całuje powieki.

Zasypiam ukojona, utulona, wycałowana.

Raz na jakiś czas...


niedziela, 25 kwietnia 2021

25.04.2021

Życie tak mi się poukładało, że mając 35 lat wróciłam z dziećmi do mojego rodzinnego domu. Wróciłam do rodziców i dziadków - tych samych a jednak starszych. Rozmościłam się w nowej rzeczywistości, grzałam w jej cieple. Wstawałam rano ze spokojem i ten spokój czułam nawet w zabieganiu i popłochu...

Moi rodzice stali się moją podporą. Wzięli na siebie odpowiedzialność za poczucie bezpieczeństwa moje i moich dzieci. Dla nich stali się drogowskazem, uczą ich tego, czego powinien uczyć ich tata... To oni opiekują się nami a nie ja nimi. 

A ja? A ja mam irracjonalne poczucie winy... Poczucie winy, że przeze mnie cierpią, że się boją, że są bezradni. To ja jestem wspólnym mianownikiem tych wszystkich trudnych emocji i z mojego powodu muszą odnaleźć się nowych, strasznych sytuacjach...

To oni trzymali mnie za ręce, kiedy krzyczałam i omdlewałam z bólu.
To oni stali w drzwiach karetki i udawali dzielnych.
To oni zmieniali mi miski z wymiocinami, kiedy leki tak mocno mną poniewierały i zimne kompresy na głowie, czole, oczach, kiedy z bólu mam ochotę wydrapać, wygryźć to wszystko.
To oni byli przy mnie kiedy spadały na mnie kolejne złe wiadomości.
To oni robią zakupy, gotują, prasują nasze pranie.
To oni karmią mnie kiedy nie mam siły jeść i to oni przyrządzają moje ulubione posiłki, żebym zjadła to co lubię. 
To oni tulą moje dzieci, kiedy ja nie jestem w stanie i zajmują się nimi, kiedy brakuje mi sił.
To oni wożą mnie do specjalistów, czekają ze mną godzinami na wizyty.
To oni płaczą kiedy myślą, że nie widzę.
To oni kulą się ze strachu i się krusi jak najdelikatniejsza porcelana...  
 
I wiesz, kiedy mi najciężej? Kiedy widzę strach w oczach mojego taty. Kiedy mama zaszywa się w sypialni, żeby móc płakać. Kiedy moi dziadkowie zalewają się łzami i tak nieporadnie próbują mnie przytulać. Kiedy wszyscy mają szarą cerę, worki pod oczami, bo nie przespali kolejnej nocy... Wtedy serce mi pęka. Wtedy żal we mnie wzbiera i wtedy pojawia się to irracjonalne poczucie winy... 
 
Jak mogłam dopuścić do tego...


niedziela, 11 kwietnia 2021

11.04.2021

Patrzysz na mnie i widzisz, że się uśmiecham.
Dobrze wyglądasz, mówisz. Piękna jesteś. Dzielna jesteś. Wojowniczko, wzorze do naśladowań. Podziwiam cię, podziwiam jak silna jesteś, jak walczysz, stawiasz czoła temu wszystkiemu.
 
A ja zbudowałam taki wielki i gruby mur wokół siebie. I chowam się za nim z ogromną nadzieją, żę nie dopadnie mnie tam strach i ból i świadomość drogi na której jestem i końca, który się zbliża. Bo zdarzenia ostatnich dni pokazały mi, że ten koniec jest i jaki ten koniec jest. 
A ja się tak bardzo boję... Chowam się za tym murem. Nie chcę mieć świadomości tego wszystkiego. Nie chcę, żeby mnie to dopadło. Chowam się za tym murem, żeby nie płakać, nie czuć. Nieczucie jest lepsze od odczuwania. Nieczucie to trochę spokój, jakby dryfowanie na oceanie. Chcę nie czuć.

Patrzysz na mnie i widzisz, że się uśmiecham. I mówisz, że mnie podziwiasz.
To niesamowite jak łatwo można oszukać uśmiechem...


środa, 17 marca 2021

17.03.2021

   Nie wiem co napisać, od czego zacząć. Dwa miesiące to kosmos. Chciałam częściej, chciałam więcej. Ale przyszło takie zwątpienie, myśl, że właściwie to po co to wszystko... Z miłości własnej? Z pychy? Tyle się podziało - i w moim chorowaniu i w moim życiu osobistym. To wszystko mnie skopało mocno, podcięło mi skrzydła, zabrało siłę...
    Ktoś, z kim przez 13 lat zasypiałam w jednym łóżku, okazał się zupełnym nieznajomym. Złym nieznajomym. I weryfikujesz swoje wybory, podważasz swoje decyzje, i z niedowierzaniem patrzysz na to wszystko... I kopiesz się w sądzie, słuchasz tych wykrętów i nie wierzysz. I chronisz dzieci przed tą agresją i resztką siły się trzymasz, żeby nie napluć w twarz, nie przypieprzyć z pięści, nie potraktować z kolanka, nie wywrzeszczeć swojej frustracji, żalu... Ale trzymasz się, trzymasz się bo dzieci, bo to tata, bo kochają. Bo mają te frustracje z drugiej strony i nie chcesz im dokładać. Moje kochane, potargane dzieci...
    A chemia tak osłabia, tak pozbawia sił, że ciężko oddychać... Oczy same się zamykają, ręce nie mają siły się podnieść. Stopy bolą, bo skutki uboczne. Byłam taka nią zmęczona, tak śmiertelnie zmęczona... A ona i tak nie działała. W kręgach w kręgosłupie są nowe ogniska i znowu Gliwice, znowu radioterapia, tym razem CyberKnife. I już nawet nie mam siły płakać, pytać dlaczego... Ręce opadają, bo ileż można...
    Wiele można. Można być skopanym, popychanym, szarpanym. Może życie śmiać ci się w twarz, spluwać na twoje plany, marzenia. Strach cię liże po karku, szepcze szydercze słowa prosto do ucha. A ty chcesz stać prosto, chcesz utrzymać się na powierzchni, cieszyć się dobrymi rzeczami... Ile mi tego zostało? Zagarniam resztki normalności i sklejam z nich nową codzienność. Moją codzienność...
 
    Dużo tutaj strachu, dużo żalu. Piszę wtedy kiedy się boję. Najczęściej kiedy się boję... Źle się czyta? Ale takie właśnie jest chorowanie...
    

piątek, 15 stycznia 2021

Zima/15.01.2021

Przyszła.
Piękna jest.
Biała, puszysta, mroźna, czysta. Wyczekana. Dreptałam od okna do okna czekając aż zacznie sypać. Z utęsknieniem wypatrywałam białych płatków lecących z nieba. Z jaką radością je powitałam...
.
migawka w głowie - a może to ostatnia...
i jak cudownie, że taka może być ostatnią, jaka wdzięczność za właśnie taką możliwość... 
za nacieszenie oczu...
.
Nie mam siły iść na spacer, nie mam siły zejść po schodach, nie mam siły zrobić zakupów. Mam siłę przenieść się tylko z kanapy na łóżko. Mam siłę na drzemkę za drzemką, na przymknięcie oczu na chwilę, sekundkę, momencik tylko...

4 cykl chemii. Chyba daje mi popalić. Czekam aż to minie.