Udało się!
Parametry krwi na tyle dobre, że lekarz zakwalifikował mnie do chemii!
I czekam teraz spokojnie. Na krześle pod ścianą. Obok innych chorych. Część czeka na wlew, część na tabletki. Część pójdzie do domu - zawiedziona jak ja ostatnio.
Ludzie rozmawiają. Głównie o zamkniętych cmentarzach, o koronawirusie, o sytuacji w Polsce... Męczące rozmowy. Zakładam słuchawki. Chce się od tego odciąć.
4 lata temu zawsze siedziałam w kąciku. Wycofana. Nie brałam udziału w rozmowach, nie przywiązywałam się. Pamiętam tylko moją Edytkę. Jak stała pod ścianą taka drobna i piękna. Zauważalna w tłumie. Kojarzyłam ją więc, co 3 tygodnie szukałam jej wzrokiem i zastanawiałam się kim jest i jaka jest jej historia. I kiedyś usiadłyśmy obok i podpięte pod kabelki zaczęłyśmy gadać. I zaskoczyło i wtedy właśnie została moją Edytką Turbanową... Nadal mam jej numer telefonu i smsy w skrzynce... Wspominam też Jolę i Basię. Moje kochane dziewczyny. Ile razy siedziałyśmy przy małym, okrągłym stoliku na Zakładzie Radioterapii i ryłyśmy jak dzikie norki, czasami wywołując zgorszenie innych osób... Bo taki śmiech przecież nie przystoi chorym na raka...
Jola została babcią! A Basia, Waleczna Basia, nadal jest czynna zawodowo! Jak fajnie byłoby się spotkać...
Czekam na krześle pod ścianą. Ludzie przychodzą, odchodzą. Pielęgniarki biegają, dzwonki dzwonią... Czekam, czekam ze spokojem...
Ludzie przychodzą, odchodzą...
OdpowiedzUsuńTeż często wracam wspomnieniami do osób poznanych na onkologii
Będę w czyichś wspomnieniach...
Usuń