czwartek, 5 listopada 2020

5.11.2020

Ostatnio ktoś mi napisał, że choroba nauczyła go pokory. Powtórzył to słowo kilkukrotnie, bardzo mocno dając do zrozumienia, że zachowuję się niepokornie...

I zostały te słowa ze mną, rezonując dotkliwie... Czy w moim gniewie jest brak pokory? W moim żalu jest brak pokory? W smutku, przeżywaniu, niepogodzeniu? 

Czy próbując to wszystko ułożyć, znaleźć sens jestem buńczuczna?

Przecież mam prawo płakać, mam prawo nie mieć siły. Nie muszę zawsze walczyć i stać prosto. Nie muszę się uśmiechać i przytakiwać, że: tak tak, wszystko będzie dobrze, tak tak, dam radę. Czasami myślę, że nic nie będzie dobrze. Czasami myślę, że nie dam rady. I jestem przerażona i to jest moje święte prawo, żeby przeżywać chorobę po swojemu.

I tak myślę, że może w tym tkwi moja buńczuczność, że mocno strzegę sobie prawa do tego. Że o tym mówię, że nie koloruję, że nie zaklinam rzeczywistości płaskim i pustym frazesem "będzie dobrze"...

.

A dzisiaj jestem spokojna. Te wszystkie emocje, które targały mną przez kilka dni, wyciszyły się. Czuję się bezpiecznie, bo wpadłam w machinę badań, konsultacji, wizyt lekarskich. Zażywam leki, śpię ile potrzebuję, jem dużo warzyw i owoców, nie czytam wiadomości. Czekam cierpliwie na kolejne badania i nie ma we mnie niezgody na to co się dzieje. 

I tylko cichy, zły na wskroś głosik, szepcze wprost w moje ucho: jesteś niepokorna i dlatego choroba pokaże ci gdzie twoje miejsce...


2 komentarze:

  1. Wolno Ci! Wolno Ci złościć się i wściekać. Tak normalnie po ludzku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale wiesz... Ci obok często boję się tego, nie chcą tego widzieć, bagatelizują, nie rozumieją.... To trudne. Dla wszystkich...

      Usuń