niedziela, 22 października 2017

"zwycięstwo"

Jeszcze 4 miesiące temu tak bardzo się cieszyła, że wygrała... Dzisiaj jest w szpitalu z przerzutami do mózgu.
Byłam u niej. Jest na lekach uspokajających, przeciwobrzękowych, sterydach. Nienaturalnie pobudzona, radosna, nadaktywna. Udzieliło mi się jej przekonanie, że da radę, pokona dziada. Nie wiem jakie są statystyki. Wiem, że my - młode - mamy je gorsze. Wiek naszym sprzymierzeńcem i wrogiem równocześnie...
I kiedy wychodziłam i przytulałyśmy się na "do widzenia", to czułam jej strach, rozpacz, smutek, żal... Czułam, jak jej ramiona obejmują życie, próbują się go łapczywie uchwycić, zagarnąć, nacieszyć. 
Czy to było pożegnanie?

Bałam się tej wizyty. Ale nie czuję się źle po niej... Cieszę się, że się spotkałyśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz